Polecam - jest to jeden z moich ulubionych bębniarzy :-) Polecam również na poprawę humoru wszystkim mającym jakieś doły.
wtorek, 26 sierpnia 2008
środa, 20 sierpnia 2008
IRON MAIDEN and Back In Time - 07.08.2008 Warszawa
Polska After Maiden... Koncert był niesamowity, ale po kolei. Pod stadionem zameldowalem się około godz. 14.00. Trafić na Gwardię nie było trudno, należało wysiąść z autobusu tam gdzie wysiadało dużo ludzi w koszulkach z wizerunkiem Eddiego z rożnych okresów kariery zespołu. Pod stadionem było już tłoczno - fani przyjechali z całej Polski. Piekielna patelnia, ludzi tyle, że chwilami brak powietrza. Wejście jednak tylko jedno i to ciasne, wpuszczają od 16.00. Chrzęst kości, asekuracja i obrona przed przewróceniem i stratowaniem i już jesteśmy na terenie WKS Gwardia. Jest pięknie... jeszcze dwie godziny do 18 kiedy to mniej więcej ma zacząć Lauren Harris.
Jeden z trzech bogów basu (dla mnie :-) ) Steve Harris.
Na dwie godziny przed koncertem, murawa stadionu, pełne słońce, tak około 16.00.
Lauren Harris grająca ze swoim zespołem jako pierwsza pojawiła się na scenie dość szybko. Zespół grał poprawnego amerykańskiego rocka. Na gitarze grał Richie ostro stylizujący się w grze i image-u na młodego Zakk-a Wylde-a z okresu gdy ten zaczynał współpracę z Ozzym Osebournem, na basie gość żywcem wyjety z Motley Crue - Randy Gregg - przez chwilę myślalem, że to naprawdę Nicki Six biega z basem, a na bebnach bardzo sympatyczny, taki swój gość, Pan Tommy Mc - siwy jak gołąbek. Występ Lauren mnie nie zachwycił, wokal ma dziewczyna poprawny, ale nie ma w jej glosie niczego co wywołuje dreszczyk na plecach. Przyjęcie miała genialne, w końcu to córka basisy i założyciela Iron Maiden.
Występ Lauren Harris - córeczki tatusia ;-)
Made Of Hate - na nich czekałem prawie z takimi samymi emocjami jak na Maiden. Lubię tych chłopaków. Zainstalowanie na scenie zajęło im trochę czasu, bo poprostu wszystko musieli zrobić sami, ale jak zaczęli to kapcie spadły z nóg - nawet tym którzy już po wystepie Lauren zaczęli skandować nazwę głównej gwiazdy. Zagrali świetnie, niesamowicie ostro, a ich brzmienie z utworu na utwór stawało się coraz lepsze i pełniejsze. Brawa dla Jarka, basisty Made, ktory nie pozwolił nudzić się publice gdy Mike (guitar, voc.) zamieniał swój spalony tuż przed koncem setu Made Of Hate piec na inny. Niesamowite jest to, że wyboru chłopaków na support dokonał sam Bruce Dickinson i to, że Made Of Hate dopiero co wydało swój debiutancki album i to w wytworni (nie nie w Polsce u nas wydaje sie częściej stare "sprawdzone" gwiazdy") AFM Records w Niemczech. AFM Records wydaje płyty takich wykonawców jak: Destruction, Masterplan, Krokus, U.D.O. i jeszcze wielu innych. Słowem gratuluję chłopakom "ścieżki kariery" i trzymam za nich kciuki.
Made Of Hate
Było około 20.00 gdy najpierw pojawiły się na ekranach po obu stronach sceny filmiki z trasy Somewhere Back in Time, z rożnych krajów, w których koncerty już się odbyły, a potem szał i krzyk tysięcy gardeł gdy z głośników dobiegło przemówienie Churchila i wtedy walnęło "Aces High". Istne szaleństwo...!!! Potem "2 Minutes to Midnight" i "Revelations" i musiałem ewakuować się spod barierek pod sceną bo cały czas moje plecy i ramiona walczyły z napierającym tłumem, a ja chciałem skupic się na obserwowaniu sceny.
Te krótkie filmy oddają, ale w niewielkiej część atmosferę koncertu :-)
Spokojnie już obejrzałem i wysłuchałem między innymi "The Trooper", "The Number of the Beast", "Run to the Hills", "Iron Maiden" z wielkim Eddiem w roli mumii tuż za bębnami Nicko. Największe przeżycie artystyczne :-) wywołały we mnie niesamowite wykonania "Rime of the Ancient Mariner" (ponad 14 minut) i "Powerslave" - było wtedy jak w baśni. Cały zespół zagrał jak maszyna, zero podknięć. Dickinson z każdym wyśpiewanym numerem zyskiwał wokalnie, biegał po scenie i nie widać było po nim tej, "wypominanej" mu wielokrotnie przez publiczność licznymi "sto lat", pięćdziesiątki, którą obchodził właśnie 7 sierpnia. Harris z basem jak kapitan podkręcał atmosferę na scenie i wśrod fanów, a Mcbrain za bębnami widoczny tylko z kamery po swojej lewej ręce cały czas usmiechnięty i wyluzowany. Za to trzej wioślarze sprawiedliwie dzielili się licznymi solowkami, Janick Gers wywijał gitarą i grał stając w tak przedziwnych pozycjach, że dziwiłem się jak on tak może - facet ma już swoje lata :-) . Przeciwwagę dla niego stanowił zawsze skupiony Adrian Smith, natomiast Dave Murray to już ikona Maiden taka sama jak Eddie, z którym walczył swoją gitarą przy bisach, Eddie pojawił się wtedy na scenie między muzykami jako prawie trzymetrowy cyborg z okładki płyty Somewhere In Time z 1986 roku. Grali pięknie, warto było być i odbyć z Iron Maiden taką podróż w czasie. Koncert się zakończył pogasły światła na scenie i zapadła całkowita ciemność, stadion widocznie nie posiadał swojego oświetlenia, "teraz się zadepczemy" - powiedział ktoś z tłumu, a ludzie zaczęli przyświecać sobie komórkami pod nogi, ale w porę ktoś przytomny z obsługi sceny zapalił białe reflektory na całej scenie i to oświetliło stadion. Znów jak pingwiny dreptali ludzie do jednego wyjścia, ale warto było bo atmosfera tego wieczoru była rewelacyjna. Pozdrawiam
...i 29 tys. ruszyło do domu :-(
niedziela, 3 sierpnia 2008
SOMEWHERE BACK IN TIME
poniedziałek, 28 lipca 2008
PERU & LACK - TEKTURA & LUBLIN
Niezmiernie miło i fajnie jest znaleźć się na takim koncercie, na takiej imprezie. Po pierwsze grają na niej moi przyjaciele z zespołu peru i gość z Danii czyli Lack, a po drugie wszystko jest przygotowane niezależnie od jakichkolwiek "organów oficjalnych" ;-) . Wszystko robią ludzie skupieni wokół forum LBN D.I.Y. GIG i hard-core.pl. Wszystko tzn. zapewnienie miejsca - Tektura, zapewnienie nagłośnienia oraz zapewnienie jedzenia dla muzyków i ludzi przybywających na imprezę. Co tu dużo gadać było zajebiście - głośno, ostro i dynamicznie. Obie kapele wypadły świetnie, ja będę chwalił bardzo peru - to niesamowite jak ich muzyka zmienia się i zyskuje na mocy i świerzości. Nowy basista, orzeł, dodał zespołowi przysłowiwego kopa. Już czekam na kolejną możliwość oglądania chłopaków w akcji. A jak było 23 lipca w lubelskiej Tekturze? Trochę klimatu oddają zdjęcia, ale po prostu trzeba przychodzić na takie imprezy i nie dać zginąć takim miejscom, w których ludzie sami organizują swoją przestrzeń i zapewniają sobie to czego naprawdę oczekują od muzyki, sztuki itp.
peru - Kock, Węgrów, Lublin - Polska
peru - nic - jeszcze z 28.10.2006 r. - Markowy Koncert II, Ciechanów
LACK - Dania
STREFA INNE BRZMIENIA - Lublin - od 11.07 do 20.07.08 r.
W Lublinie w dniach 11-20 lipca odbywał się festiwal Strefa Inne Brzmienia Lublin-Lwów. Wśród artystów występujących na tej imprezie znaleźli się: MP3 czyli Mateusz, Marek, Karol i Szczepan Pospieszalski, Motion Trio, Twinkle Brothers & Trebunie-Tutki, MORCHEEBA, Club Des Belugas, OSJAN, Martyna Jakubowicz, Waglewski, Fisz, Emade, Maciej Maleńczuk, Kroke, Marcin Masecki Trio, Voo Voo, Kairos, Haydamaky.
Festiwal prowadzili: Robert Leszczyński, Marek Niedźwiedzki, Jan Chojnacki oraz organizator festiwalu Mirosław "Kiton" Olszówka.
Ja z tej bogatej palety dźwięków wybrałem koncert grupy OSJAN, która zaprezentowała dźwięki z mającego się ukazać w październiku 2008 pierwszego od wielu lat nowego wydawnictwa Osjana. Koncert był bajkowy (potwierdzi to moja córka - Pati, którą zabrałem ze sobą, żeby sprobowała czegoś innego z muzyki). Całość występu Osjan rejestrowana była przez kamery. Po koncercie, który odbywał się u Dominikanów w Lublinie, spacerując po salach wystawowych klasztoru natknęliśmy się na przesympatycznego Pana Jacka Ostaszewskiego (flety, fujarki i głosy w Osjan), chwila rozmowy o nowej płycie i bezcenne wspólne zdjęcie.
Kolejnym koncertem, w którym z radością uczestniczyliśmy był Wojciech Waglewski z synami czyli Waglewski, Fisz, Emade, a potem Maciej Maleńczuk + Pan Waglewski w repertuarze z płyty "Koledzy". Emade czyli Piotr Waglewski oraz Fisz czyli Bartosz Waglewski bardzo mnie swoim występem przekonali to siebie. Emade okazal się być świetnym, dynamicznym perkusistą, a Fisz wspaniale wokalnie interpretował teksty ojca i swoje, "podpierając się trochę" basem. Genialnym zaś instrumentalistą całego podwójnego koncertu był Bartek "Boruta" Łęczycki - nie bez powodu zgarniający ostatnio wszystkie nagrody dla najlepszego harmonijkarza ( http://www.harmonijka.mud.pl/index.php?r=22&l=pl ). Po koncercie wszyscy uczestniczący w projekcie "Męska muzyka" otrzymail złote płyty.
Jeśli chodzi o koncert Pana Maleńczuka + WW to było dość rutynowo, ale na luzie i dowcipnie. Publiczność bawiła się świetnie, a wśród nie zakochana w głosie Macieja Malenczuka moja żona Asia :-) .
To czego ja najbardziej żałuję z całego tego zamieszania to możliwość spotkania Marka Niedźwiedzkiego, który prowadził koncert grupy Club Des Belugas w niedzielę 13 lipca. Za późno dowiedziałem się o tym fakcie - bo dopiero w poniedziałek 14 lipca przed koncertem Osjana. Niedźwiedzki jest dla mnie od lat ikoną radiowego grania i gadania obok Mann-a i Kaczkowskiego.
środa, 23 lipca 2008
FISH - 23.10.2007 - ten koncert był niesamowity!
Do mojego miasta przyjechał FISH i dał ognia w klubie Graffiti.
To niesamowite ile ten facet ma energii i jakim jest luzakiem (dowcipniś słowo).
Na swoim "Clutching At Stars Tour" wykonywał utwory z najnowszego albumu 13thstar
oraz utwory z "Clutching At Straws" z okazji 20 rocznicy wydania tej plyty (1987).
Set lista koncertu, którą dorwałem po koncercie od perkusisty Pana Griffithsa,
obejmowała:
1. slainte
2. circle line
3. so fellini
4. square go
5. perception
6. manchmal
7. hotel hobbies
8. warm wet circles
9. that time of the night
10. dark star
11. sugar mice
12. white russian
i na bis
cliche
a potem jeszcze
incommunicado
wspólne rozpijanie "zobrowka" ;-)
Koncert skonczył się o 23, a ja do pierwszej w nocy nie mogłem zasnąć - tak bylem naladowanyadrenaliną.
Ha a jeszcze najlepsze....
przed koncertem było spotkanie (może nie w najodpowiedniejszym miejscu dla Fish-a bo w Empiku
wśród książek i czasopism) dowiedziałem się o nim niemal w ostatniej chwili.
FISH był dość zaskakujący, nie chciał odpowiadać na zbyt wiele pytań, ale chętnie dawał
autografy, wszystkim, aż do wyczerpania się chętnych.
Mi udalo się tez poprosić o wspólne zdjęcie i autograf na płycie starego Marillion.
Załączam zdjątka (jedno z cyfrówki, a reszta z Nokii z konceru)
Support to Belive (tez świetnie wypadli - fajna skośnooka laska ze skrzypcami).