Koncertu Zakk-a Wylde-a w Polsce wypatrywałem już od dawna i bardzo mnie ucieszyła informacja, że przyjedzie do Nas ze swoim zespołem BLS. Moją uwagę Zakk zwrocił swoją ekspresyjną grą już na płycie Ozzy-ego Osebourne-a "No Rest for the Wicked" z 1989 roku.
Zaś z płyt Black Label Society upodobalem sobie najbardziej "1919 Eternal" z 2002 r. i "Blessed Hellride" z 2003 r.
Do Warszawy Zakk przyjechał promować album "Mafia".
Intro ze ścieżki dźwiękowej "Ojca chrzestnego" i zaczęło się... Trochę kłopotów mialem z rozpoznaniem pierwszych utworów - dźwiekowiec chyba nawalił, ale ciary chodziły mi po plecach mając na wyciągnięcie ręki, moim zdaniem, mistrza hard-rockowej gitary. Po secie ciężkich i drapieżnych utworów z "Mafii" oraz najlepszych kawałków "Blessed Hellride" i "1919 Eternal" przyszedł czas na akustyczny minirecital Zakk-a zakończony odspiewanym z publicznością "Mama I'm Coming Home". Potem do Wylde-a dołączyli pozostali muzycy i o dziwo zdecydowanie poprawiło się brzmienie - może dźwiękowiec dostał wpiernicz, nie wiem ;-) - dalej więc było niesamowicie ostro i ciężko, niesamowity koncert. Niesamowite przyjęcie przez publikę. Nie było bisów, ale nikt nie protestował. Koncert byl długi, szkoda tylko, że do Zakk-a na chwilę nie udało mi się dostać po koncercie.
Tak wyglądała scena i zespół w Wawie w Stodole - live 2005!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz