W listopadzie wspomniałem Roberta Planata przy okazji nowej płyty Bryana Ferry, bo jest on dla mnie obok Ferry-ego najbardziej rozpoznawalnym wokalistą.
13 września 2010 roku wydany został dziewiąty studyjny, solowy, album Planta „Band of Joy”. Robert Plant jest muzykiem, który nie musi niczego udowadniać, nie musi się z nikim ścigać, nie musi podążać za modą – wystarczy, że śpiewa, a nieustannie jest w znakomitej formie wokalnej. Nowa płyta brytyjskiego wokalisty nie jest materiałem autorskim, jest to zbiór różnych klasycznych mniej lub bardziej znanych utworów, tylko jeden, Central Two-O-Nine, jest autorstwa Planta i Buddy-ego Miller-a (gitara elektryczna, produkcja płyty). Płyta to taka podróż w przeszłość Roberta Planta do czasów przed zeppelin-owych kiedy Plant wraz z John-em Bonham-em występował w kapeli o nazwie właśnie Band of Joy. Zespół działał w latach 1966-1968 i grał głównie cudze, soulowe i bluesowe kompozycje. Na „Band of Joy” Planta znajdziemy dużo country, folka, bluesa, a nawet coś na irlandzką nutę. Brzmienie płyty przywodzi również na myśl brzmienia płyt Led Zeppelin z ich akustycznych okresów. „Band of Joy” pełne jest łączenia i przenikania się ze sobą muzyki elektrycznej i akustycznej, rytm utworów potęguje dodanie dodatkowej sekcji rytmicznej wspomagającej bas i perkusję. Moje ulubione utwory na tej płycie to zeppelinowski Angel Dance, country-owy House of Cards, niepokojący i przygnębiający Monkey (doskonale wspiera w nim Roberta Pani Bekka Bramlett), oparty na motywie pieśni tradycyjnej Satan Your Kingdom Must Come Down oraz skoczny prawie beatlesowski You Can't Buy My Love. Robert Plant we wszystkich utworach śpiewa spokojnie, bez popisów wokalnych, na które z pewnością jeszcze go stać. Słychać, że zależy mu na melodii i przekazaniu nastroju słuchaczowi. Plant cały jest z muzyki i po jaki repertuar nie sięga to wprowadza świeżość, ale i klasyczny sznyt. Nie bez przyczyny w 2006 roku piosenkarzowi przyznano pierwsze miejsce na liście 100 najlepszych wokalistów wszech czasów (Hit Parader).
Video do Angel Dance, singla promujacego album.
Mój ulubiony - Monkey, z koncertu w BBC Radio 2.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz