W niedzielę 12 maja zawitał do Lublina Dominus Svantevitus
Tour, którego headlinerami były zespoły Percival Schuttenbach i Quo Vadis, a
gościem tej części trasy był Radogost.
Percival Schuttenbach promował swoje najnowsze dzieło
projektu Percival „Slava – Pieśni Słowian Południowych”. Quo Vadis zaś
świętowali 25 lat istnienia.
Lubelski koncert był ostatnim w cyklu Dominus Svantevitus
Tour. Członkowie wszystkich kapel byli bardzo odprężeni i widać było w czasie
prób, że wszystkim zależy żeby wszystko dobrze brzmiało i wyglądało.
Koncert zaczął się bardzo punktualnie, krótko po swojej
próbie na scenie pojawił się Radogost. Zespół ze Śląska Cieszyńskiego od
pierwszej minuty zawładnął klubem Graffiti i zgromadzonymi w nim fanami folk
metalu. Zagrali pięknie, z mocą i z polotem. Pod sceną ludzie tańczyli,
śpiewali razem z Velesarem (wokalista Radogosta). Podczas wykonania utworów
„Watra” i „Radogost” wydawało się, że grupa i jej fani rozniosą klub. Cover
Slayera „Raining Blond” ze skrzypcami dolał oliwy do ognia. Zespół brzmiał
doskonale, muzycy dali z siebie wszystko. Publiczność nie chciała długo
wypuścić Radogosta ze sceny. Panowie bisowali i bisowali. Szkoda, że po swoim
secie musieli tak szybko wracać do domu.
Po krótkiej przerwie na scenie pojawiła się legenda
polskiego metalu, szczeciński Quo Vadis.
Początek ich występu to od razu ciary na plecach, szybko,
ostro, bezkompromisowo zagrane „Caducus” z ostatniego albumu grupy. Skaya
(wokal i bas) to 666% energii, śpiewał, biegał po scenie, cuda i akrobacje
wykonywał ze swoim basem. "Blood For Oil"
zesół rozgrzał publiczność pod sceną do czerwoności (poza tym na sali
było już piekielnie gorąco). Quo Vadis zagrali też przyjęte z entuzjazmem „Trzy
szósteczki” – mój ulubiony numer z ich pierwszej płyty z 1991 roku oraz „Ból
istnienia” z tego samego albumu. Prawdziwe piekło pod sceną rozpętał „Rzeźnik”
z roku 1988 (z pierwszego demo zespołu), wszyscy ruszyli w pogo. Oprócz
własnych utworów w koncertowym repertuarze kapeli nie zabrakło „Pretty Woman”
Orbisona, "Kocham Cię kochanie moje" Maanamu, czy "Symphony Of Destruction”
Megadeth, które spotkało się z gorącym przyjęciem fanów Quo Vadis.
Po koncercie Quo Vadis to już trzeba było pójść do baru, a
potem z zimnym bursztynowym na taras klubu, żeby ochłonąć i podzielić się
wrażeniami z innymi.
W tym czasie na scenie klubu pojawiły się dekoracje i flagi
z logo Percival Schuttenbach, który zawładnął sceną. Utwór „Svantevit” sprawił,
że liczba słuchaczy jakoby się podwoiła. Percival zagrali między innymi
monumentalnie brzmiące "Lazare" oraz "Aziareczka". Nieśmiertelny klasyk zespołu
„Pani Pana zabiła” zachęcił publiczność do opętańczego tańca. Na scenie
królowały Panie: zjawiskowa Joanna Lacher (bas, wokal), tajemnicza Christina
Bogdanova (wokal, instrumenty perkusyjne, mikser reloop) i poetyczna Katarzyna
Bromirska (wiolonczela elektryczna, bas, wokal). Między dziewczynami szalał
lider kapeli Mikołaj Rybacki (gitara elektryczna, wokal), jego riffy i sola
gitarowe rozpędzały Percivala, dawały potężnej energii koncertowemu brzmieniu
zespołu. Za bębnami zasiadał Andrzej Mikityn, który bił z prawdziwie metalowym
zacięciem. Katarzyna Bromirska swoją elektryczną wiolonczelą trzymała zespół w
ryzach, właśnie jej perfekcyjne granie zwróciło moją szczególną uwagę. Wśród
utworów granych przez Percivala nie mogło zabraknąć kawałka „Satanismus”, który
wykonali wspólnie z chłopakami z Quo Vadis. Percival Schuttenbach zakończył
swój set „Motorbreath” Metalliki.
Zespoły dały, w sumie, ponad czterogodzinne show. Było
wspaniale. Po każdym z występów był czas żeby porozmawiać z uczestnikami trasy,
zdobyć autograf lub zrobić sobie wspólne zdjęcie. Był to moim zdaniem najlepszy
zestaw koncertowy na jakim do tej pory byłem (brawa dla Agencji Heart of Rock),
żadna z kapel nie odpuściła sobie podczas tego koncertu, wszyscy pokazali
wysoki poziom, radość dla uszu i oczu. Lublin był ostatnim miejscem, do którego
zawitało Dominus Svantevitus Tour 2013 i z pewnością dla samych artystów ten
ostatni koncert był wspaniałym, pozytywnym przeżyciem, bo i przyjęcie każdego z
nich przez publiczność było gorące.
Radogost |
Quo Vadis |
Percival Schuttenbach |
"Kocioł" podczas wspólnego wykonania utworu "Satanismus". |
Fani Ossobliwości muzycznych Wojciecha Ossowskiego i grupy Percival Schuttenbach z liderem Percivala Mikołajem Rybackim. |
Autor czyli (ja) Yaho z Joanną Lacher basistką i wokalistką Percival Schuttenbach. |
Z Marcinem 'Velesarem' Wieczorkiem wokalistą Radogosta. |
Świetny klip, który promował trasę Dominus Svantevitus.
1 komentarz:
Flagi z logo robią robotę.
Pozdrawiamy: agencja-display.pl.
Prześlij komentarz