wtorek, 27 lipca 2010

Europe zagrali w Lublinie!











Chyba nikt nie spodziewał się, że do Lublina może zawitać tak znany na całym świecie zespół rockowy. Prasa, ale i duża część wybierających się na koncert osób, określała ich jako spadającą gwiazdę, wykonawcę jednego przeboju itp. Bardzo się jednak wszyscy mylili. Gdyby panowie z Europe zakończyli swoją działalność na trzeciej swojej płycie z 1986 roku pt.: "The Final Countdown" (płyta dotarła do ósmego miejsca Billboard 200) to pewnie nie wybierałbym się na ten koncert z takim przejęciem. Zespół zdobył jednak mój wielki szacunek swoim naprawdę niesamowitym i w pełni udanym powrotem do show biznesu w roku 2004 wydając płytę "Start From the Dark". Album ten w niczym nie przypomina ich dokonań z lat 80-tych, jest pełen pełnokrwistego hard rocka ze świetnymi melodiami. Na płycie brak jest słabych momentów, nie ma odcinania kuponów od dawnej sławy. Utwór tytułowy opowiada o tym, że zaczęli jeszcze raz, ponownie jakby od nowa. Znakomitą formę muzyków, jak i niewyczerpane pomysły na mocne rockowe numery potwierdził wydany w 2006 roku album "Secret Society". Ja szedłem na koncert Europe, zespołu na nowo czynnie działającego i grającego mocnego rocka, który niewiele ma wspólnego z ckliwymi softmetalowymi utworami. Europe supportował nasz Tipsy Train, gdy zbliżałem sie do sceny grali akurat "Seek and Destroy" Metalliki. Potem po krótkim zamieszaniu w wykonaniu miejscowych notabli na scenie pojawił się Joey Tempest, John Norum, Ian Haughland, John Levén, Mic Michaeli czyli zespół w oryginalnym składzie, tak jak 25 lat temu. I tak jak obiecywali na konferencji prasowej przed koncertem dali z siebie wszystko. Zagrali głównie utwory ze swoich ostatnich trzech płyt. Czekałem na "Start from the Dark", "Hero", "Love Is Not the Enemy" i "New Love in Town" i zagrali je z niesamowitym powerem. Joey Tempest, facet o formie dwudziestolatka miotał się po scenie i bezbłednie wykonywał swoje partie wokalne głosem jaki znamy z lat 80-tych, a właśnie - nie mogło zabraknąć utworów z ich topowego albumu. Zabrzmiały zatem na koncercie ku uciesze niegdysiejszych nastolatków "Carrie", "Rock the Night" (mój ulubiony z płyty The Final Countdown) oraz "Superstitious" z albumu "Out of This World" (1988). Na bis dostaliśmy jeszcze energetyczne "The Beast" z ostatniej płyty zespołu i oczywiście "The Final Countdown", które doprowadziło tłum do szaleństwa. Joey Tempest dziękując za wspólny wieczór nie ukrywał zaskoczenia gorącym przyjęciem jakie zgotowali im przybyli na Plac Zamkowy ludzie. Warto było być w tym miejscu, w tym czasie 24.07.2010 r.







Brak komentarzy: