niedziela, 26 lutego 2012

MECH - ZWO


















Nowy album kapeli Mech pt. ZWO to najlepsza polska rockowa płyta tego roku. Wdziera się pod czaszkę od pierwszego utworu Grzech Wiara Lek odgłosami jak z kuźni Hefajstosa. Świetny riff i wgniatająca w ziemię sekcja rytmiczna. Ciekawy tekst i przeżywający drugie narodziny ze swoją kapelą Maciej Januszko, który wydaje się być teraz o wiele lepszym wokalistą niż na początku lat osiemdziesiątych, a może po prostu mocna hardrockowa stylistyka lepiej pasuje do jego głosu. Pan Maciej Januszko z pewnością czuje się doskonale kierując takim ciężkim Mech-a-czołgiem. Ale wróćmy do roku 2004 kiedy Maciej Januszko zachęcony i zmotywowany przez Jurka Owsiaka i Janusza „Kosę” Kosińskiego postanowił reaktywować zespół po około 17 latach od zawieszenia działalności. Tak – Mech, albo Zjednoczone Siły Natury "Mech" przed rozwiązaniem w 1987 roku miał już za sobą 10-cio letnią działalność i dwie „czarne jak noc” bo winylowe płyty ( Bluffmania i Tasmania ) w dorobku. Zespół w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych był kapelą grającą rocka progresywnego, a Maciej Januszko był w tym okresie basistą i wokalistą wespół ze współzałożycielem kapeli Robertem Milewskim, który grał na instrumentach klawiszowych klawiszowych śpiewał.
Reaktywacja zespołu nastąpiła bez Roberta Milewskiego, który na stałe osiadł w Stanach Zjednoczonych. W składzie kapeli oprócz Macieja Januszko znaleźli się Piotr „Dziki” Chancewicz (ex-Syndia, realizator nagrań, producent) gitara oraz ówczesna sekcja rytmiczna Closterkellera czyli Krzysztof Najman – bas i Piotr "Posejdon" Pawłowski – perkusja.
Mech w tej odsłonie w 2005 roku nagrał płytę pt.: Mech, na której znalazło się kilka utworów oryginalnego Mchu z lat osiemdziesiątych przearanżowanych na mocniejsze, cięższe brzmienie.
Kapela ostro ruszyła z koncertami. Mech supportował m.in. Black Label Society Zakka Wyldea 14 czerwca 2005 roku w warszawskiej Stodole. Byłem na tym koncercie i wtedy mnie nie przekonali do siebie, nie wiem czy przez złe nagłośnienie (BLS też miało z tym problem w pierwszej części koncertu) czy przez to, że niewiele wiedziałem o Dzikim. Wydawało mi się, że gitarzysta Mchu specjalnie cały czas nawiązuje do stylu gry Zakka, „sypiąc” gdzie się da alikwotami bo ten drugi zaraz po nim wyjdzie na scenę i wypada się popisać. Piotr „Dziki” Chancewicz jednak świetnym gitarzystą jest, a to, że gra podobnie do Zakka Wyldea jest raczej związane jest z tym, że obaj panowie wychowali się na takich muzykach jak John Sykes czy Eddie Van Halen. Na albumie ZWO, który właśnie w lutym tego roku miał swoją premierę gra Dzikiego robi niesamowite wrażenie. Gitarą buduje on ścianę, w której poszczególne dźwięki brzmią jednak bardzo selektywnie i z przyjemnością się tego słucha. Doskonałym przykładem mistrzostwa Piotra Chancewicza jest utwór promujący nowe dzieło grupy Mech czyli singiel Twój Morderca, mamy tutaj świetny riff i prawdziwie wyldeowską gitarową jazdę. Całości dopełnia świetna, nowa sekcja rytmiczna: Tomasz "SOOLOO" Solnica - gitara basowa (ex-Armagedon) i Paweł "Rekin" Jurkowski – perkusja (ex-Rootwater). Barry Warry, trzeci na płycie, to kawałek, którego nie powstydziłby się Ozzy Osbourne. Maciej Januszko śpiewając po angielsku z własną, tą samą od lat, manierą wokalną bardzo przypomina Ozzyego i nie jest to zarzut, a moim zdaniem jego atut. Kolejny kawałek pt. Doctor również ze świetnym refrenem i Rekinem niemiłosiernie okładającym swoją perkusję potwierdza to jak dobrze Maciej Januszko czuje się w hadrockowej stylistyce. W połowie płyty otrzymujemy akustyczny utwór Wciąż od nowa – o miłości, z pięknym gitarowym solo. Numer sześć na płycie to Popłoch utwór grupy Mech z 1983 roku, ale przearanżowany na dużo cięższy, o sabbatowym brzmieniu, jak zwykle ze świetnym tekstem. Ciarki na plecach gwarantowane. Po „klasyku” dostajemy najszybszy na płycie Mało Mało(kolejny singiel promujący album), w którym świetnie prezentuje się sekcja rytmiczna. Kolejny G-6 to instrumentalny popis Piotra „Dzikiego” Chancewicza, sześć niesamowitych, różnych solówek na tym samym motywie muzycznym. Po nim francuskojęzyczny, funkowo-rockowy Baise Toi czyli w wolnym tłumaczeniu Pierdol się – już polubiłem ten zaskakujący numer, jak i następne. Panom w ostatnich trzech utworach zdecydowanie zebrało się na satyrę okraszoną muzycznym humorem. Witam Panie to świetnie napisany i zaśpiewany przez Macieja Januszko utwór o Panu co zabawia Panie. Kocie Kocham Cię „dancingowy numer” mniej więcej o tym, że nie ma brzydkich kobiet tylko wina czasem brak (piękne jazzujące solo gitary). Płytę konczy Nosie Breking, coś na kształt parodii grupy Apocalyptica z „ludzką perkusją” we wstępie.
Płyta brzmi bardzo nowocześnie dzięki pomysłowym studyjnym smaczkom np.: wstawkom klawiszowym imitującym różne głosy i odgłosy, odlatującym dźwiękom gitary, przetwarzaniem brzmienia wokalu. W nagraniach wzięło udział wielu znakomitych muzycznych gości m.in. Robert Milewski - klawiszowiec i współzałożyciel grupy Mech.
Na albumie ZWO wszystkiego jest w sam raz – no może jest za krótki, ale w tej chwili jest to najlepszy hardrockowy album w Polsce w tym roku. Teraz trzeba koniecznie wybrać się na koncert.

Oficjalna strona zespołu MECH.

Pierwszy utwór promujący ZWO: Twój Morderca