niedziela, 2 października 2011

Orange Warsaw Festival 2011








17 czerwca wybrałem się z córką na Orange Warsaw Festiwal 2011. Ja pojechałem na festiwal dla Skunks Anansie, a moje dziecko dla My Chemicale Romance. Na nowy stadion Legii dotarliśmy odpowiednio wcześnie mimo, iż mieliśmy wykupione bilety z miejscówkami na trybunie vis-a-vis sceny. Przy wejściu na stadion zostaliśmy zaobrączkowani, zabrano nam nasze małe plastikowe buteleczki z wodą i już mogliśmy wdrapywać się po schodach na naprawdę robiący wrażenie obiekt. Pierwszy dzień festiwalu rozpoczął się od występów zespołu finalisty Finalisty WOW! Music Awards, pamiętam, że był to zespół Pauliny Przybysz (z grupy Sistars) oraz gwiazdki programu Idol Michała Szpaka, doskonale sprawdzającego się w coverach rockowych.

Przed godziną 21-ej na scenie pojawił się My Chemical Romance wzbudzając szał wśród licznie zgromadzonej głównie dziewczęcej publiczności. Był to pierwszy występ kapeli w Polsce i z pewnością sam zespół nie mógł być rozczarowany. Fani przygotowali trzy specjalne akcje na koncert MCR. Były uniesione kartki z napisami NA NA przy utworze Na Na, biało-czerwone maski przy Sing oraz różnokolorowe latarki przy Planetarny (GO!). Koncert My Chemical Romance był swoistym greatest hits kapeli, festiwalowy set był krótki. Zespół stanął na wysokości zadania. Gorzej natomiast było z nagłośnieniem ich występu, raz więcej było dźwięków wysokich innym razem znowu więcej było niskich – mimo to entuzjazm najmłodszej części publiczności nie malał ani na chwilę.

Po krótkiej przerwie, w trakcie której znacznie przybyło fanów muzyki na płycie i trybunach stadionu, około godz. 22-giej sceną rzadziło już Skunk Anansie i najlepsza na świecie frontmanka - Skin. Zespół od razu zmiażdżył słuchaczy pierwszym utworem Yes It’s Fucking Political. Potem były między innymi I Can Dream, My Ugly Boy, Charlie Big Potarto, Because of You, Hedonism (Just Because You Feel Good) odśpiewany razem z fanami i Weak podczas którego Skin zeszła do publiczności i rozpoczęła niesamowitą wędrówkę po rękach fanów (ciągle śpiewając) by na koniec utworu upaść do tyłu w ramiona ochrony. To była druga wizyta Skunks Anansie w Polsce, w ubiegłym roku zespół wystąpił na Open’erze. Widać było, że fantastycznie gra im się u Nas. Skin na scenie cały czas była w ruchu, cały czas otwarta na reakcję publiczności, a ludzie reagowali na jej gesty, śpiewali z nią refreny piosenek. Był to dla mnie najważniejszy i najlepszy występ czwartej edycji Orange Warsaw Festiwal 2011. Po zdecydowanie rockowej lwiej części tego dnia festiwalu przed północą na scenę wyszedł Moby i zaczęła się impreza wręcz taneczna. Moby zaczął od In My Hart, potem były jeszcze Why Does My Heart Feel So Bad?, geanialne Lift Me Up, Porcelain i Natural Blues. Niestety potem, moim zdaniem, Moby z zespołem zepsuli atmosferę swojego występu zaczynając grać bardzo mocno tranceowo, ilość bitów na sekundę była tak duża, że część publiczności, może tej bardzie rockowej, zaczęła wychodzić. Dzięki takiemu biegowi spraw zdążaliśmy na parking bez przepychania się przez tłum ludzi, a i odjazd samochodem spod stadionu nie sprawił większego problemu.

Wracając jeszcze do samych koncertów na szczególną uwagę zasługiwała oprawa świetlna zarówno sceny jak i całego stadionu Legii. Lasery, które stworzyły w pewnym momencie falujący świetlny dach zapierały dech w piersiach. Dodatkową atrakcją tego czerwcowego, koncertowego, bardzo gorącego dnia w Warszawie było spotkanie z dj-em stacji Antyradio, wokalistą kultowej formacji reggae Basstion z przełomu lat 80-tych i 90-tych, Przemysławem Jah Jah Frankowskim, który zaprosił Nas kilka dni wcześniej do odwiedzenia Antyradia na ulicy Żurawiej przed koncertem. Było więc krótkie zwiedzanie oraz obserwacja Jah Jah Frankowskiego przy pracy. Na koniec moja córka zrobiła Nam zdjęcie na tle studia im. Janusza Kosy Konińskiego. Dzień był intensywnie rock n roll-owy.

































Brak komentarzy: