niedziela, 4 grudnia 2011

OPETH - Heritage


















Album Heritage otwieraja dźwięki fortepianu, z delikatnymi wtrąceniami basu, jak z albumu z muzyką klasyczną. Łagodny fortepianowy utwór tytułowy prowadzi nas do dynamicznego i polamanego rytmicznie The Devil's Orchard, w którym dostajemy cały koloryt Opeth. Znakomite gitary, piękne, nastrojowe tła tworzone przez instrumenty klawiszowe, zaś perkusja z basem dynamicznie sterują intensywnością całości. W Devil’s Orchard jest coś z ducha King Crimson, Uriah Heep i Wishbone Ash. Po nim otrzymujemy przecudny rozbudowany I Feel the Dark. Otwiera go gitara akustyczna i śpiew Mikaela Åkerfeldta. Potem dołączają budujące niesamowitą atmosferę klawisze i transowa sekcja rytmiczna. Utwór ten jest jak książka składająca się z wielu rozdziałów. W czwartej minucie, po krótkiej pauzie, dostajemy solidnego „symfonicznego kopa”, motyw z pierwszej części zostaje mocno zaakcentowany przez wszystkie instrumenty. – po chwili muzycy wracają do delikatniejszego grania, a utwór spina jak klamrą gitara akustyczna. Kolej na utwór Slither - czadowy kawałek ze współbrzmieniem gitar i klawiszy rodem z Deep Purple. Nastepujące po nim Nepenthe rozpoczynają dźwieki gitary kojażące się z pluskiem wody, fali. Z tej błogości wyrywają nas organy narzucające połamany jazzujący temat, za którym w szalonym biegu podąża cały zespół by po chwili ponownie wrócić do spokojnego frazowania dźwięków. Haxprocess uspokaja nastrój wokalno-klawiszowym dialogiem oraz nawiązującym do lat sześćdziesiątych brzmieniem. W podobnym klimacie utrzymane jest Famine. The Lines In My Head z mocno zaznaczoną Crimsonowską linią basu i przestrzenny Folklore czarują słuchacza do samego końca. Koniec albumu stanowi instrumentalny Marrow of the Earth. Utwór z prostą, ale piekną melodią wzmagającą się do samego końca.
W czasie słuchania każdego z utworów zwraca uwagę genialna praca perkusji, za którą zasiada w Opeth od 2006 roku Martin "Axe" Axenrot, jest to jego drugi studyjny album nagrany z Åkerfeldtem i kolegami. Jego poprzednik Martin Lopez był moim zdaniem doskonały, ale Axe jest jeszcze lepszy wnosi wiele finezji do muzyki zespołu. Płyta ta jest potwierdzeniem talentu i technicznych umiejętności całego zespołu. Opeth zaś pierwszy raz nagrał album, na którym calkowicie porzucił elementy charakterystyczne dla death metalu. Lider kapeli, Mikael Åkerfeldt, od dawna nosił się z zamiaram nagrania takiego materialu i można nawet stwierdzić, że przygotowywal na to fanów zespołu. Z płyty na płytę pijawiało się coraz więcej elementów rocka progresywnego. Były utwory z wokalnym growlingiem, ale przeplatały się z takimi w których Mikael śpiewał cały czas bez tego charakterystycznego dla pierwszych płyt grupy brudu. Linie instrumentów też ewoluowały w kierunku bardziej przejżystego brzmienia. Wszystko zaś zabrzmiało tak jak w najlepszych latach rocka progresywnego, a jednoczesnie nowocześnie dzięki przyjacielowi Mikaela Åkerfeldta Stevenowi Wilsonowi, który płytę zmiksował. Steven Wilson produkował wczesniejsze albumy Opeth: Blackwater Park, Deliverance i Damnation. Wilson mniej więcej w czasie pracy nad Heritage dokonywał remiksów płyt King Crimson do reedycji ich płyt i nie da się ukryć, że przeniósł trochę ducha Szkarłatnego Króla na Album Heritage Opeth, a że Heritage oznacza dziedzictwo to wszystkie nawiązania i skojarzenia są jak najbardziej na miejscu. Najnowsza płyta zespołu jest wytworem geniuszu muzyków, a Opeth wyrósł w moim odczuciu na największą, najlepszą na świecie kapelę prog-metalową. Heritage zajmie z pewnością miejsce wśród najlepszych płyt roku 2011. Moim zdaniem opus magnym Opeth był wydany w 2005 roku Ghost Reveries.

Brak komentarzy: